Ta strona została uwierzytelniona.
Z wierzchołkiem cofa się, stoi,
wraca, kołuje w niebiosach —
w niebiosach skąd blask się roi
i plącze w modrzewia włosach.
Był modrzew rosą opity —
nie wiedząc poco i czemu
włożono ciężar młodemu
i wyniósł ciężar w błękity. —
Tam! tam wysoko na drzewie
w poszumach zamieszkać chcę!
Chcę! w mym żałosnym gniewie
pod złoto skryć się i rdzę!
I w domku pod chmur koroną
przekrzywić na bok głowę,
głowę, zatulnie wtuloną
w piórka czerwone i płowe.