Ta strona została uwierzytelniona.
84
Jedno moje dmuchnięcie — i poleciał bezwładnie w dal ten mieszkaniec mojej książki, owad-pyłek, obywatel drukowanych stronic.
Bibliofil najuboższy! Widzę go w miejscu, gdzie opadł. Trwa tam spokojnie dalej, nienaruszony.
Zazdroszczę mu, że żyje w innym świecie, w powietrzu łaskawszem, nośnem jak hamak, gęstem od tajemnic.
Skromne jego życie obraca się wśród cudowności, jak w starodawnych Indjach życie religijnego człowieka — poety.
Potężna Dewa, pod moją postacią zjawiona, dmuchnęła nań, życzliwie choć kapryśnie.
Teraz ściga go ręka bóstwa, teraz trzyma go na dłoni. Błękitne słońca oczu naświetlają go, pełne dobroci.