Ta strona została uwierzytelniona.
26
Umierający, nawznak leżąc, znieruchomiał.
Pierś jego, która dotychczas falowała raz słabiej, raz silniej, stężała nagle.
Mucha brzęczała nad tym spokojnym bezruchem.
Widok ten dusił żywych, wkoło stojących. Odwracali oczy, wzdychali pełną piersią.
Nieżywy tors trwał w skamieniałości. Niema oddechu.
Myśl nie do zniesienia dla żywych.
Ale on, zmarły, pracował już wielkim, zbiorowym, rytmicznym wdechem i wydechem ludzi, zwierząt, owadów, roślin i szerokim rytmem przypływu i odpływu oceanów.
Bo kto choć raz odetchnął, oddychać musi wiecznie.