Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/23

Ta strona została uwierzytelniona.

rzyka i wyjechała do Kalisza, gdzie zamieszkała w prywatnem mieszkaniu. Zaledwo jednak tam osiadła, gdy zmogła ją ciężka choroba, i przyszły straszne chwile. Wyjście Rosjan, wejście Niemców, bombardowanie miasta, przerażenie mieszkańców i ogólna ucieczka. Chorą, zgorączkowaną panią Żurawską podniosła z łóżka energja poczciwej Maciejowej, siły jednak rychło ją opuściły, a co dalej zaszło, to już wiecie. Została bezwładna i nieprzytomna pod drzewami, a Jerzyka uwieźli nieznajomi ludzie.
Byli to Cyganie, którzy wraz z innymi zmykali przed wojną. — Dlaczego zabrali Jerzyka, może narazie nie umieliby sami odpowiedzieć, ciągnęli za uciekającymi i brali wszystko co się dało wziąć, więc i chłopca zabrali. Prowadzący wozy Cygan nie pojechał śladem poprzednich uchodźców, t. j. gościńcem, lecz skręcił wbok i wozy potoczyły się boczną, pełną wyboi drogą.
Jerzyk otworzył oczy i ze zdumieniem spojrzał na otaczających go ludzi. Nie widział nigdy nic podobnego. Kilka starych okropnych kobiet siedziało koło niego. Obdarte, w płachtach na plecach, w jaskrawych chustkach na nieuczesanych szczeciniastych włosach, z błyszczącemi oczyma i wystającemi ze zeschniętych warg zębami, wyglądały jak czarownice z bajki. Oprócz tych kobiet było w budzie kilkoro prawie nagich dzieci o czarnych kędzierzawych włosach, dwie czy trzy kury ze skrępowanemi nogami i kudłaty mały piesek. Całe to towarzystwo zobaczył Jurek i z przestrachem podniósł głowę, szukając matki. Nie było jej.
— Mamo, mamo! — zawołał chłopczyk.