Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

Za to wielu innych rzeczy uczyli się codziennie. Zapoznali się z różnemi zwierzętami w cyrku i zdobywali ich sympatję. Jerzyk nadewszystko polubił dużego, ciężkonogiego słonia. Azra przynosiła chłopakowi często owoce i karmelki. Jerzyk, który pamiętał to, co mu mamusia o tych zwierzętach opowiadała, spróbował słoniowi zwanemu Kimi, (co po japońsku oznacza przyjaciel) dać karmelek. Jakaż była uciecha dzieci, gdy Kimi, swą trąbą delikatnie rozwinął papierek, wyrzucił go i ze smakiem zjadł cukierek. Odtąd Jerzyk przynosił mu codziennie jakiś przysmak, a słoń tak go znał, że jak tylko chłopczyk wchodził do jego stajni, to Kimi wyciągał trąbę jakby na powitanie. Pewnego dnia po spożyciu ofiarowanego sobie jabłka otoczył Jerzyka swoją trąbą i leciutko podniósł go w górę. Chłopczyk przeraził się, ale tylko małą chwilę, bo Kimi, tak go tulił miękko, tak huśtał w swem objęciu, iż odrazu poznał, że to była tylko pieszczota.
Drugiem stworzeniem, z którem Jerzyk i Zośka żyli w wielkiej zgodzie, była mała, zwinna małpka, Żolką zwana.
Żolka nadewszystko lubiła Zośkę, zato nie znosiła Mitra. Cyganiuk bowiem dokuczał jej po swojemu; pewnego razu pobili się ze sobą.
Żolka była bardzo zwinna, ale Mitro silniejszy i uderzył małpę szpicrutą po łapie. Żolka pisnęła przeraźliwie, a Zośka, która w tej chwili wbiegła, skoczyła do Mitry i zanim ten się obejrzał, wyrwała mu szpicrutę. Cygan rzucił się do dziewczynki i pewno odebrałby jej zpowrotem i samą ją obił, gdyby znowu Żolka nie stanęła do pomocy. Chwyciła pełną garść piasku i sy-