Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/62

Ta strona została uwierzytelniona.

u siebie jak najdłużej. Teraz jesteś jeszcze dzieckiem i muszą cię żywić, odziewać, nie przynosisz im żadnej korzyści, ale potem gdy będziesz starszy, będziesz grał ładnie i śpiewał może, to oni będą mieli z ciebie korzyść wielką i dlatego nie wierz chłopcze w to, by oni cię kiedy ojcu oddali.
— Ale Azra mnie przyrzekła — powtarzał Jerzyk.
— Azra jest dobra, ale i jej wierzyć nie trzeba, bo i ona o sobie będzie więcej myślała, niż o tobie — mówił ślepy — więc chociaż ci obiecała, będzie chciała zatrzymać ciebie jak najdłużej w cyrku, liczy ona na to, że powoli przywiążesz się do nich, przywykniesz do życia cyrkowego i zapomnisz o swoich.
— Nigdy, nigdy! — zawołał Jerzyk — nigdy mamusi i tatusia nie zapomnę, chcę do nich wrócić koniecznie.
I naraz zarzucił ręce na szyję ślepemu i całując go prosił:
— Panie Jaromirze, pan ze wszystkich najlepszy, niech nas pan ratuje i mnie i Zośkę, niech pan coś takiego wymyśli żebyśmy do mego tatusia dostać się mogli, mój panie drogi.
— Biedne wy, biedne dzieci — mówił Czech tuląc chłopca do siebie — strasznie mi was żal; trzeba myśleć coby zrobić, żeby was stąd wyrwać.
Przy tej rozmowie Zośki nie było, odbywała ona w tej porze swoje ćwiczenia. Dziewczynka była bardzo zręczna i śmiała, uczono ją więc na woltyżerkę, do czego okazywała wielkie zdolności.
Wieczorem dopiero Jerzyk powtórzył jej całą rozmowę ze ślepym skrzypkiem i to wszystko czego od niego się dowiedział.