Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/65

Ta strona została uwierzytelniona.

włosach błyszczącą opaskę i białe bufiaste rękawki u koszulki. Muzyka grała walca. Złoty konik w takt kręcił się po scenie, a dziewczynka uśmiechając się do publiczności, rozrzucała między nią kwiaty, których miała pełne ręce. W tem weszli dwaj klowni w czerwonych trykotach z liną w ręku. Każdy z nich stanął w jednym końcu sceny, trzymając silnie naprężoną linę. Zośka bez wahania wskoczyła na nią i jak ptak biegła z jednego końca na drugi.
Dreszcz przebiegł po publiczności, gdyby tak zachwiała się ta śliczna dzieweczka, gdyby na chwilę straciła równowagę, jużby było po niej. Ale Zośka przebiegła całą linę poczem wskoczyła na konika i żegnając rączką publiczność zginęła za kulisami.
Jeszcze zachwycano się zręcznością małej woltyżerki, gdy na estradę tym razem wyszedł ślepy grajek, prowadzony przez małego, ślicznego jasnowłosego chłopczyka. Zagrali obaj, a publiczność oderwać oczu nie mogła od Jerzyka, ubranego w szafirową aksamitną kurteczkę, takież krótkie spodeńki, czarne pantofelki i szafirowe pończoszki. Na szyi miał duży koronkowy kołnierz. Wyglądał jak obrazek i niejeden z obecnych w cyrku pytał się, skąd takie śliczne dziecko znalazło się w rumuńskim cyrku?
Po przegraniu pierwszego kawałka wspólnie z Jerzykiem, Jaromir grał sam i porwał zebranych swą piękną i głęboką muzyką. Gdy umilkły oklaski, któremi go darzono, ślepy dał znak służbie, wniesiono podwyższenie, na które wszedł Jerzyk i sam teraz grać zaczął. Grał swoje własne utwory, te piosenki, które mu matka śpiewała,