— At! durzycie mi na złość głowę! — zakrzyknał Ragis, odchodząc, ale Irenka zawołała:
— Co powiedziała, panno Julio? Słuchamy!
Julka zrobiła minę seryo i głosem Ragisa rzekła:
— Tedy królowa rzekła: »Nie pastuchem jesteś, ale bohaterem, i większa jasność z twego czynu i miecza, niż z mojej, korony!« Skończyłam!
— Źle powiedziała królewna! — zadecydowała panna Orwid, wstając i potrząsając wyzywająco głową. — Powinna była rzec: równiśmy sobie, bo cię kocham, a ty mnie. Tyś mi nie pastuch, ale mąż, a ja nie królewna, ale żona! Bądźmy szczęśliwi!... Nieprawdaż, panie Czertwan?
Marek oczy wbił w ziemię i długo miczał. Julka zaśmiała się i odeszła do Ragisa w stronę okopconych ulów.
— Nieprawdaż, panie Czertwan? — powtórzyła panienka.
— Wejdawut powinien był do końca cierpieć i zęby ściskać! — zamruczał.
— Tedy by marnie zginął! Największy rozum do czasu milczeć i do czasu mówić. Dlatego on bohaterem i pan go za pierwowzór ma. Proszę tej bajki nie zapominać i nie zmieniać wedle fantazyi[1]. Daruje mi pan swego czarnego praojca? To jakbym miała pana portret!... Mogę go sobie wziąć do Poświcia?...
— Proszę, pani!
— Dziękuję, Wajdewucie!... — rzuciła z uśmiechem.
Obejrzała się po ruinie i spoważniała natychmiast.
— Wracając do naszej rozmowy, czy pan się nie obrazi na mnie, gdy o coś bardzo, bardzo poproszę?
— Jak trzeba coś dla pani zrobić, gotowym,
— Niech pan przyjmie ode mnie drzewo na budowlę. Niech pan mi zrobi tę łaskę...
— Dziękuję pani!
— Zgoda zatem?
— Nie, pani! Za dobre słowo wdzięczny będę, ale nic mi nie trzeba!...
— Nie cierpię pana! — zawołała z gniewem w głosie i ruchu. — Nie ma pan serca i delikatności. Myśli pan, że to lekko i przyjemnie znosić tę całą górę obowiązków, jakie się wam zebrały u mnie przez ćwierć wieku?!..
Zwróciła się szybko i odeszła. Powóz na nią czekał w ulicy; chciała wsiąść, ale sobie coś przypomniała i stanęła.
— Panno Julio! — zawołała — czy pani ma chwilę
- ↑ Fantazya — tu: upodobanie.