pisarz się oświadczył — prosiła o radę. Borucki się zadumał. Naprawdę los to był świetny, bo Makarewicz i posadę miał intratną i w Pińszczyźnie mająteczek, i nie pił i nie łajdaczył — uznanie nawet u „sprawnika“ miał.
— Tylko, że ruski! — szepnął Borucki, oglądając się, tak się bał, żeby kto nie podsłuchał.
— On mówi, że on z katolików. Dziad katolik był — rzekła Zonia. — A tu i innych niema. On i do cerkwi mało chodzi.
— Pewnie — co nam robić! Ja tobie nie mogę bronić — taki los. Pomyślał sobie — do ciotki napisz do Kijowa. Lata masz i rozum.
Oprócz lat i rozumu, Zosia miała serce zajęte nim, a pisarz był chłopak jak malowanie. Pomyślała krótko — zgodziła się,
Trzeba było znowu do kościoła jechać po metryki. Teraz już konie nie kosztowa-
Strona:Maria Rodziewiczówna-Za wiarę i ojczyznę.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.