stunek. Gospodarz kłaniał się, zapraszał, służył — podpili wszyscy.
Po kolacyi akcyźnik poklepał Boruckiego po ramieniu i rzekł:
— Cztoż, Iwan Wikientiewicz, teraz na wąs kolej! Porzuć „papu rimskogo“, co on tobie da — figę. A ot nasz będziesz — akcyznym kontrolerem ciebie zrobię. Dziewięćset rubli pensyi!
Borucki aż oniemiał, i tylko się uśmiechał i kłaniał.
Goście wyżsi rozeszli się po kolacyi, młodzież hulała na zabój. Borucki nie przywykł pić, w głowie mu się kręciło, wysunął się do bokówki, gdzie dawniej mieszkał z żoną, a teraz sam. Lampeczka mała paliła się, na stoliku leżały jego akta, a w kącie posłanie, nad posłaniem obrazy i półeczka, a na niej książka nieboszczki. Pył grubo na książce leżał.
Usiadł na kuferku Borucki i musiał zadrzemać.
Strona:Maria Rodziewiczówna-Za wiarę i ojczyznę.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.