kołnierzu — pasy rzemienne — włosy krótko przycięte, brody golone.
Patrzało im z oczu coś tak szczególnego — ze ludzie z Wołczni jak na dziwo się gapili.
Chodzili zupełnie wolno — mogli robić co się im podoba — tylko nie wolno było odejść z miasteczka. Znać było na nich wymęczenie więzieniem i drogą — ale nie znać było wstydu ni strachu. Ledwo przenocowali już pytali roboty. Stary był bednarz, młodszy na rymarstwie się znał, chłopak ze starym się trzymał, krewny snać był.
Miasteczko o niczem innem przez dni kilka nie mówiło — tylko o buntowszczykach z Polszy, potem ucichło.
∗
∗ ∗ |
Pewnego wieczora Emilka, podając wieczerzę Boruckiemu, opowiedziała, że stary u nich na robocie był, beczkę na kapustę narządził i pytał, czyby ich na kwaterę nie przyjęli, że u mieszczan im ciężko być, a żydzi za drogo żądają,