Strona:Maria Rodziewiczówna - Światła.djvu/200

Ta strona została przepisana.
WRAŻENIA I PRZEŻYCIA.
Lato 1915.

Pierwszych dni lipca nie wydawało się w Warszawie groźniej, niż w zeszłym październiku, ale, biorąc dziesięciodniowy urlop ze szpitala, czułam, że nie wrócę. Miałam wewnętrzne wrażenie obowiązku obecności na własnym kawałku ziemi, chociaż wtedy jeszcze wydawał się tak dalekim od wojennej nawałnicy — i za osłoną tylu twierdz.
Jechałam, by przygotować dom dla wielu ludzi, których okoliczności gnały na wschód, i którym tam te strony wydawały się bezpiecznem azylum.
Podróż odbywa się wedle zasad czasu wojennego: siła nad prawem.
Prawo pozostało niewzruszonem na punkcie kupienia biletu — dalej rządziła siła. Wnętrza wagonów przedstawiały jakąś skłębioną w chaos gęstwinę tobołów i ludzi, coraz wyżej się piętrzącą.