Strona:Maria Rodziewiczówna - Anima vilis.djvu/93

Ta strona została przepisana.

— Dobryś Andrjanek. Dziękuję ci!
— I ja rad. Dobry ty towarzysz. Ot, idą konie! Toć już Lebjaża.
Antoni wsunął rękę do kieszeni i dotykał pieniędzy z radością. Czuł wreszcie grunt pod stopami i wstąpiła w serce otucha.