Strona:Maria Rodziewiczówna - Błękitni.djvu/298

Ta strona została przepisana.

zmartwychwstało, zabijać. I mnie książę był wiarą i uczuciem, a jam długo na ten dzień czekał. Teraz uczynię wszystko dla księcia, a w zamian książę uczyni wszystko dla swego stanowiska. Ten dzień nie będzie oderwanym akordem, będzie pierwszem ogniwem lat pracowitych, ofiarnych, myślących. Na taką pracę wspólną ja staję w Holszy!
— Tak będzie! Jeślibym się zachwiał, wymagam, byś mnie pan zmuszał; daję panu prawo wszelkie nad sobą. A zatem na taką pracę, pozwolisz pan siebie nazwać bratem?
Grzymała nic nie odparł i tak, jak przy powitaniu, uścisnęli się po bratersku.
— Jeżeli można, niech pan nie odjeżdża! — rzekł Leon po chwili, gdy obaj uspokoili się znowu. — Samotność po tym wieczorze wydaje mi się okropną!
— Zostanę — zgodził się Grzymała — tylko słów parę siostrze poślę, żeby o mnie była spokojna.
Leon poruszył się żywo.
— Jeśli siostra pańska jest sama w domu, ustępuję.
— Nie — odparł z gorzkim uśmiechem Grzymała. — Hubin teraz pełen. Zjechali moi bracia... Nowi gospodarze. Biedna Gabrynia cierpi za mnie, a będzie rada, że mnie się zgryzoty oszczędzi choć przez godzin kilka. Jutro miałem jechać na południe. Jutro przeniosę się do Holszy. Będzie wszystko skończone.
— Skrzywdzono pana okropnie! — oburzył się książę.
— Nie. Ja im byłem ojcem. Ojciec zawsze ustępuje młodym; takem i ja ustąpił. Mogę swoją część teraz wziąć, gdy książę ją oczyścił, ale poco mi ona?