Strona:Maria Rodziewiczówna - Błękitni.djvu/92

Ta strona została przepisana.

— Nie chcieli jej dalej dzierżawić, gdy im podniesiono opłatę roczną o kilkaset rubli. Sumę tę jednak zapłacił chętnie rodak mój, człowiek fachowy i pieniężny. Usunęło się mieszczan, bo mi nad spokój i wygodę milsze dobro książęce. Te kilkaset rubli tu — tam — uczyniły 5.000 rubli wyżej objętych przezemnie dochodów. Jutro złożę księciu panu dla porównania stary i nowy kontrakt.
— Na przyszłość jednak żądam, aby pan oszczędził mi podobnych scen. Proszę zastosować środki, zapewniające mi swobodę ruchu.
— Stanie się, jaśnie oświecony panie.
— Proszę mi też kazać w zarządzie opracować wyciąg z dokumentów, tyczących się sprawy Sumoroka. Sądziłem, że sprawa ta skończona.
— Urzędownie, tak, książę panie.
— Dlaczego zatem Sumorok dotąd włada enklawą?
— Wskutek dobrotliwości i łaski zgasłego księcia Alfreda. Rozkazał wstrzymać wykonanie sądowych wyroków. Jutro złożę księciu panu rzeczone rozporządzenie.
Znów książę przeszedł się tu i tam po pokoju.
Butner stał i czekał, łypiąc oczyma i przestępując z nogi na nogę. Widać było, że zrazu zaniepokojony, teraz triumfował.
— Możesz pan odejść! — rzucił mu Leon wreszcie, nie przestając spaceru.
Chodził jeszcze długo, zapomniawszy przewietrzyć pokój po rządcy, nie dbając o damy i Maszkowskiego.
Wezwanie na obiad spadło nań całkiem nie