ma wiary, nie ma zasad, nie ma serca. Niczem jej nie zjednać, niczem jej nie zwalczyć, niczem jej nie powstrzymać. Kocha tylko siebie, szanuje tylko zbytek, boi się tylko ubóstwa i śmieszności, zresztą depce po wszystkiem. Stało się. Oskar w grobie, przepowiadałem mu, że umrze zapoznany, zamęczony i nie pomszczony. Dowodów nie znalazł pan i nie znajdzie — tej kobiety nikt nie pokona. Tryumfalnym pochodem przejdzie świat. Powiem panu tylko jeszcze jedno:
Kiedym tu był jesienią, Oskar przy niej rzekł do mnie: Moją żonę wziąłem w jednej sukience, dałem jej dobrobyt i zbytek, co tylko zamarzyła, miała. Żebym jej i nadal to zostawił, po mojej śmierci, rychłoby zapomniała, kto ją obdarzył. Chcę, żeby wspomniała nieraz, że starzec był wspaniałomyślny. Otóż w testamencie nie zapisuję jej nic. Kapitały twoim dzieciom zostawiam, trzymaj chłopców w kraju, niech będą zdrowi i swobodni.
Uważa pan, jeśli się ten testament w papierach nie znajdzie, to śmierć mego brata była naturalną, a chodzi jej tylko o pieniądze. Testamentu pan nie znajdzie i pieniędzy. Jeśli zaś będzie ten testament i pieniądze, to brat mój został usunięty, bo jej w czemś innem zawadzał, w czemś stokroć gorszem, kiedy nawet zaryzykowała ubóstwo. Rozumie pan?
— Mam nadzieję, że zrozumiem wszystko, gdy przejrzę papiery nieboszczyka. Dziś popołudniu przystąpię do tego zajęcia.
— Nie będę pana dłużej utrudniać. Kiedy mam się zgłosić po wiadomości?
— Jutro rano.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Barcikowscy.djvu/117
Ta strona została przepisana.