Strona:Maria Rodziewiczówna - Barcikowscy.djvu/159

Ta strona została przepisana.



V.

Pełagieja Fokowna, która w domu Wacławów zajęła swe dawne obowiązki gospodyni, niańki i powiernicy, z wielkim zachwytem i niecierpliwością czekała przyjścia na świat pierworodnego swej Saszeńki.
Sama pani miernie się tem cieszyła, bała się o swą piękność, godzinami wysiadywała przed lustrem, stała się rozdrażnioną, karpyśną, opryskliwą dla męża i dobrodusznej Pełagiei.
Wacław, który objął urząd i bardzo był zajęty, mniej cierpiał grymasów, ale stara niania była męczennicą, pastwą złych humorów i narzekań.
Starowina znosiła to wszystko cierpliwie, kult jej dla Saszeńki był bałwochwalstwem, wszystko, co zrobiła, było dobrem i pięknem.
Przez Saszeńkę kochała też Wacława, dogadzała mu i służyła, a że był dla niej zawsze grzeczny i uprzejmy — niewolniczo była mu oddana.
Szczytem jej marzeń i pragnień było teraz dziecko.
Zamadlała się w cerkwi i rujnowała się na świece, aby ubłagać Boga o szczęśliwe rozwią-