Strona:Maria Rodziewiczówna - Barcikowscy.djvu/193

Ta strona została przepisana.

a jak wczoraj mademoiselle poszła wieczorem z Perfiłowem na spacer, nas zamknęła, a Anuszce zostawiła klucze i Anuszka z Gregorem i z Maszą się spiły — i całą noc hulali — to mademoiselle zakazała nam to gadać.
— Mon Dieu, quel monstre, cet enfant! — jęknęła francuzka.
Wacław widząc, że nie wybrnie z tego śledztwa, sprawę krótko zakończył.
— Alosza i Kola — marsz do waszego pokoju, uczyć się i siedzieć cicho! A pani — niech się zajmie małą.
Chłopcy niechętnie mrucząc, spełnili rozkaz. Francuzka rada, że się burza skończyła, wyprowadziła płaczącą Nataszę. Wacław został sam w mieszkaniu, które wskutek samowoli dzieci wyglądało, jak po trzęsieniu ziemi.
Gregori począł sprzątać i porządkować, zjawiła się kucharka i służąca, ale ten powrót do domu był tak różny od tego, którego się Wacław spodziewał, że już on ani jeść, ani odpoczywać nie pragnął, tylko się zamknął w gabinecie i rozmyślał. Że żona dała się namówić na ten bal, od którego się wymawiała, z powodu jego nieobecności — to mniejsza. Tylko dziwna, że pojechała z Fomowem.
Fomow po sprawie w Penzie, zniknął na całe lata z widnokręgu, odsiadywał pokutę, gdzieś w Polsce, na urzędzie naczelnika powiatu. Niedawno zjawił się w Tule. Roztył i zbogaciał, miał już w Polsce dwa majątki i cuda opowiadał o karyerze — tam — w Priwiślinju. Ale się zanudził za swoimi — mówił — więc rzucił to Eldorado i dostał posadę wicegubernatora. Zadawał szyku, bawił się, hulał, sypał pieniędzmi, mile go przyjęto.