Strona:Maria Rodziewiczówna - Byli i będą.djvu/265

Ta strona została przepisana.

nie byłbym ciebie wart, przez ten rok spróbowałem się z życiem i nauczyłem się więcej, niż przez tamte wszystkie.
— A ja przez ten rok straciłam wiele siły. Należało odejść i nie mogłam. A tyś mi ten sam dziś, co wtedy, co zawsze. Tu w Grelach, takie przeznaczenie; wszystko dla ciebie, wszystko twoje! Idź, już młyn widać. Ja będę za chwilę w dworze, teraz nad moje siły witać cię z innymi.
Zawróciła na boczną dróżkę i zniknęła w gąszczu. Nie była przy powitaniu, przy pierwszych opowieściach, ledwie się zjawiła do kolacji.
— Ach, Misiu — poczęła gderać Duszka — taki gość! Mogłabyś była wcześniej wrócić.
— Toć się nagadali na drodze! — zaśmiał się Kostuś. — I jeszcze się nagadają do syta. Może ciocia już dla nich kabały nie stawiać.
Stefan był pewien, że po wieczerzy Jurjewiczowie i babka pójdą spać, a Misia będzie w kancelarji zajęta, ale wyrachowania zawiodły, bo, gdy się rozchodzono do spoczynku, babka zawołała go z sobą do sypialni.
— Sprowadziłam cię, żebyś już został — rzekła. — Jesteś już wolny tam?
— Najzupełniej. Matka może jeszcze trochę mnie żałuje, ale ona duszą i wolą do rodziny swej należy. Myślałem, że cierpieć będzie; przekonałem się, że chciałaby mi tylko dokuczyć.
— Doczekały się Grele ciebie i mnie pora spocząć. Utrzymałam ziemię, ciężko bywało, i często i tobie będzie ciężko. Z początku po sześćdziesiątym trzecim ustępowali ci, co zwątpili lub stchórzyli. Wtedy trzeba było się fantować często, wtedy poszły srebra i klejnoty, zapasy, jakie były. Gdy panika i egzekucje minęły, trzeba było gospodarstwo na nowo dźwigać, stwarzać nowy byt, wtedy też wielu ustąpiło, nie umieli i nie chcieli pracować, do panowania, bawienia się i próżnowania nawykli. Wtedy trzeba było nie dospać, nie dojeść, nikogo ni widywać, nigdzie nie bywać, oszczędzać, odmawiać