Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/176

Ta strona została przepisana.

nie była czemś ważnem w roku, nie wspominalibyście owej baraniny i gęsi. To jest drobiazg, ale zadaniem kobiety jest pamiętanie o drobiazgach. One stanowią o spokoju lub niepokoju domu, a dom to jest państwo.
— Zośka, ty prawisz, jak dobrze wymusztrowana panna na wydaniu. Wołasz na puszczy — on żonaty — a mojego zdania o kobietach już nie zmienisz.
— Kto wie — rzekła spokojnie. — Jeśli przeznaczone, to zmienię. To twoja zasada przecie.
Wyszła na chwilę do kuchni, Wacław rzekł:
— To chyba nie bardzo zdrowa twoja żona, jeśli w Meranie zimuje.
— Zdrowa nigdy nie była, a w domu spędza ledwie parę letnich miesięcy. Nie lubi tych stron.
— Więc ty sam zawsze jesteś?
— Nie — mam dwie domownice: pracę i troskę. Jedna mnie z drugą godzi. Zresztą tak mało w domu bywam, że nawet nie wiem, jakby tam wyglądało bez nich. Może lepiej! Czy ty już tu zostaniesz?
— Nie wiem. O ilebym ludzi spotkać nie był zmuszony, zostałbym z Zośką. Dobrze mi z nią. Dziękuję ci serdecznie, żeś jej ukrzywdzić nie dał. Teraz bezpieczna. Ludzie ją potępili — ergo nie będą jej dokuczać, no i nie pożrą z wielkiej przyjaźni. Takiej, jak ona, w stadzie nie żyć.
Zośka wróciła, sprzątnęła ze stołu zastawę, postawiła butelkę wina, bakalje, papierosy, za