— Ciało dłużej żyje niż dusza.
Zośka musiała słuchać, z cicha dotykając klawiszy, bo obejrzała się i miała w oczach swój zwykły, promienny blask.
— Ale ciało idzie powoli, lecz nieubłaganie do zimy, a dusza ma listopady i znowu kwietne maje, nieśmiertelna i potężna, jak przyroda.
Uderzyła akord, popłynęła melodja.
Obadwa podnieśli głowy i uśmiechnęli się. Słuchali jakby jakiejś dawnej pobudki i pierwszy Motold nucić począł.
— Zapomniał pan słów? — spytała.
— Nie.
— No to śpiewajmy. Dalej, Wacek.
I zaczęła jedną z tych pieśni młodych, które tworzy każde pokolenie, które potem zostają wspomnieniem studenckiej ławy, zapisane tylko w pamięci.
Przeminął maj — opadł kwiat,
Ale my bracia razem.
W znój lata idziem, w czynu świat
Za myśli swych rozkazem.
Śpiewali zwrotkę już wszyscy troje, rozchmurzyły się czoła, całe lata ujęła im pieśń młodości.
Jednacy w myśli, byle iść
Za słońca dusz obrazem,
Choć wicher zły omiecie liść,
Zostaniem bracia razem.
Wypili do dna wino i podeszli do fortepianu.