Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/19

Ta strona została przepisana.

mieszkali Janiccy, niedaleko było. Lucjan z żoną zajmował jeden numer, Karol drugi — obie córki mieszkały osobno, w końcu kurytarza. Wstąpili do Lucjanów, zastali ich oboje zupełnie przybitych. Istotnie położenie ich było fatalne, Lucjan za posag żony wziął przed siedmiu laty dużą dzierżawę. On był próżny i leniwy, ona miejska panna, znająca wieś tylko z opisu i letnich mieszkań. Poznali się w karnawale, pokochali na zabój — i po Wielkanocy pobrali. Stary Janicki sprzeciwiał się małżeństwu i nic synowi dać nie chciał. Więc Lucjan na kredyt wziął dzierżawę, na kredyt urządził dom — potem posagiem żony długi spłacił — i znowu się zapożyczył.
Narzekał na złe lata, na nieurodzaje, na klęski, a w rezultacie prócz tego narzekania — niewiele co robił. Rodzina się powiększała, było dzieci czworo, oczekiwano piątego. Pani z eleganckiej panny, zmieniła się w zwiędłą, cherlającą, zaniedbaną w stroju babę. Snuła się po domu z kąta w kąt, znudzona, apatyczna, bezmyślna, zawsze nawpół tylko ubrana i rozczochrana.
Stary Janicki raz ich odwiedził — nazwał ją «flondrą» — i więcej już nie był w ich domu.
Z całej rodziny Lucjan i starsza siostra, Bronisława, byli flegmatyczni i łagodni, zgadzali się zwykle biernie z losem, nie spierali się z ojcem, nie walczyli z dolą — nie myśleli o przy-