Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/224

Ta strona została przepisana.

— Żartujesz. Ona już nie może wrócić do tutejszego klimatu.
— Widziałeś Zośkę? Mam dla niej furę nowin.
— Mów, słucham! — odpowiedziała przez okno z domu.
— Wyobraź sobie — Wilszyc ci przysłał prezent i list. Prezent jest to jedna z tych faraonowych krów — chudych — wiekiem też zbliżona, a list przeczytałem, bo posłaniec żądał natychmiastowej odpowiedzi. Posłuchaj, bo to warte odczytania powtórnego.
«Kochana Siostrzenico! Miałem zamiar przysłać Ci upominek na wiązanie w dzień Twojej patronki, bo jesteś moją chrzestną córką i pomimo wszystko, serca dla Ciebie nie straciłem, uradziliśmy tedy z wujenką dać Ci na nowe gospodarstwo krówkę, ale że termin pachtu u mnie jest w końcu maja, musieliśmy zamiar odłożyć do tej daty. Posyłamy Ci przez umyślnego tę krówkę z życzeniem, żeby Ci długie lata służyła. Przy tem proszę Cię o poinformowanie, czy to prawda, że brat twój Wacław powrócił, o czem słyszałem od Moti rzeźnika. Trzeba Ci też powiedzieć, że Karol obszedł się z nami bardzo niesumiennie i resztę należności za konie dotąd mi zwrócić nie chce. Rachuję, że zechcesz mi pomóc i płacąc resztę rachunku Wacława, odeślij pieniądze na moje ręce. Inaczej grozi mi strata krwawo zapracowanych dwustu rubli, co dla mnie chudopachołka jest