Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/243

Ta strona została przepisana.




IX

Kasjan z Mironem siedzieli na kładce nad młyńskim upustem, palili fajki i gadali. Niedziela była, młyn stał — woda była niska, młynarze i Likta popłynęli do Sydorów — w całej osadzie było pusto i cicho.
Miron przyszedł do Kasjana po nowiny. Młyn i prom — to chłopskie gazety, mieli więc sobie dużo do opowiedzenia.
— Co ty słyszał na promie?
— Co gadali we młynie?
Opowiedzieli sobie tedy, kto jechał i płynął, co się stało na jarmarku, kto co ukradł, kto się «sądzi», kto co sprzedał. Miron przeprawiał Łasickiego grafa i ojca żony «panicza Lolka«, i dla «łysego panicza» wapno wieźli.
— A ten ryży z Łasicka nie jechał?
— Nie.
— To źle, bo i panienki już trzeci tydzień niema.
— Ty myślisz, że oni gdzie razem?
— Może wszystko być. Panienka to niby nie