Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/262

Ta strona została przepisana.

Nolten w świetnym humorze poklepał go po ramieniu, i zawołał z grubą dobrodusznością niemiecką:
— Co, stary — nie cieszysz się? Truje ciebie ta awantura z drzewem? No, za swatostwo i zapoznanie mnie z tą dziewczyną, dam ci te pięćdziesiąt tysięcy, bez procentu na pięć lat.
Motold ani drgnął.
— Dziękuję ci — rzekł spokojnie — alem już dostał kredyt, to załatwione.
Nolten miał ochotę obrazić się, ale tak był zajęty nową swą fantazją, że wnet począł snuć projekty i już szwagra nie zaczepiał, nie uważał jego milczenia.