Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/267

Ta strona została przepisana.

min fantazji — całe życie, i bardzo dla nas obojga szczęśliwie, że ja to życie trzeźwo widzę. Nas nic nie łączy, a wszystko rozdziela, a najważniejsze, że ja nie czuję się na siłach podjęcia obowiązków pańskiego stanowiska społecznego. Dziękuję panu raz jeszcze za zaszczyt i uważajmy sprawę za skończoną przyjaźnie i życzliwie.
Nolten na razie osłupiał, nie wierzył uszom, potem poczerwieniał.
— Pani odmawia? — wyjąknął. — To niemożebne!
Poruszyła brwiami lekko.
— Motold zaręczał mnie, że pani się zgodzi. Pani się rozmyśliła od wczoraj.
— Pan Motold prosił, abym stanowczą odpowiedź dała panu osobiście. Może myślał, że będzie przychylną.
— On mnie w błąd wprowadził. Nigdybym się nie naraził na taką kompromitację. Co prawda nie spodziewałem się kosza od pani. Była pani dla mnie zawsze łaskawą, przypuszczam, że chyba jestem ofiarą intrygi, plotek — chociaż nie rozumiem...
— Niech pan nie szuka innych powodów, jak ten, który czuję i podaję. Nie uważałam pana za konkurenta, byłam swobodną. Żebym przypuszczała, że pan chce się o mnie starać, postawiłabym inaczej stosunek, nie wprowadzi-