Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/28

Ta strona została przepisana.

nem? Żyliście ze sobą trzy lata, miałaś dwoje dzieci, utrzymywał was ojciec, bo on cherlał i sam potrzebował ciągłej opieki.
Byłam u was parę razy i wiem, jak nieznośnym był w pożyciu, ty się zalewałaś łzami i przeklinałaś los, on cię traktował, jak kupioną na targu niewolnicę, a teraz raptem żałujesz go i ubóstwiasz!
To szczęście, że te sumy, co ojciec wam dawał, zapisane tylko jego ręką w prywatnym notatniku i w mojem posiadaniu, bo żeby stały w rachunkach i Karol je znalazł, toby ci grosza ze spuścizny ojcowskiej nie dał. Streszczając czyny tego twego opiekuna i obrońcy, pozostaje, jako ich rezultat dwoje dzieci, bo zresztą zmarnował twoje pieniądze, twoje zdrowie, zatruł ci kilka najpiękniejszych lat życia — i tyle! To mi dopiero bohater, masz nad kim kwilić!
— Zośka, grzech jest o umarłych źle mówić.
— Grzech jest tak żyć, by po sobie żadnej albo złą pamięć zostawić, o tem niech żywi pamiętają. Jesteś matką musisz w sobie wyrobić charakter i wolę, by móc dzieci wychować. Dobrowolnie nabrałaś na głowę obowiązków, teraz je dźwigać musisz, a nie lamentować; Leona nie wskrzesisz, ojcem i matką musisz być dzieciom — to pamiętaj.
— Cóż ja pocznę, nieszczęśliwa! Nie mogę, nie godzi się wbrew całej rodziny iść. — Ty nie dbasz o opinję, ja muszę przez wzgląd na