Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/304

Ta strona została przepisana.

pamiętaj, bodziesz musiała kiedyś wyznać, wtedy się odemszczę.
— Jedno i drugie nieprawdopodobne. Dziękuję ci serdecznie.
Zarzuciła mu ręce na szyję i ucałowała. Roześmiał się wychodząc.
— Zośka, to starczy za wyznanie. Powiem ci tylko — szkoda czasu, szkoda i dnia nawet.
— Myślisz? — odcięła. — To żałuj tego czasu, coś ty zmarnował. O mnie się nie troszcz.