Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/322

Ta strona została przepisana.

nie pilny. Niech pan się nie swarzy. Chciał pan spać, to się przespał — kołysała woda, jak dziecko; źle panu było? A tu pan tej nocy to taki był potrzebny, jak dziura w czółnie. Nu, teraz to niech pan grafa powita.
— Przybijaj! — warknął zły Wacław.
Kasjan przybił i w tej chwili na łódce już sam od brzegu uskoczył na bezpieczne oddalenie. Wtedy już pewny, że nic nie oberwie, dodał:
— Dalibóg, prawda — tokowały złote sokoły tej nocy, ot tutaj. Ja tyle co zełgał o flisie! Dowiózł też pana na porę, co trzeba.

KONIEC.