nego panicza, jak Karol. On jest z rasy obywateli, która musi zginąć, bo umie tylko panować i reprezentować. On nie ma pojęcia już nie tylko, co jest pracować, ale nawet co jest administrować. Na samem Woronnem bez długów — jeśli się bogato ożeni — może się z biedą utrzymać, na Woronnem z długami niezawodnie zginie. Zresztą ani Wacław, ani ja pieniędzy nie chcemy, ani potrzebujemy. Mamy prawo żądać ziemi, nieprawdaż?
— Niezawodnie. A zna pani te Czahary?
— Znam ja każdą piędź Woronnego, znam. Jest w tych Czaharach wodny młyn, pływak, dwie niwy na zalewnym ługu, jedna na piasku i szmat sianożęci. Trzyma to wszystko w dzierżawie żyd i płaci pięćset rubli rocznie. Dojechać tam nie można, tylko dopłynąć.
— Więc pani będzie miała z tego tyleż dochodu, co z owych proponowanych dziesięciu tysięcy rubli?
— Co będę miała — to już moja przyszłość, ale tak jak teraz jest, nie żądam więcej! — odparła.
Motold wciąż notował i nie podnosząc głowy, spytał:
— A Ługi?
— Ługi mają folwark i ogromne wypasy. Ojciec tam trzymał stado. Jest tam obecnie siedmdziesiąt koni. Amatorowie dzierżawcy propono-
Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/39
Ta strona została przepisana.