Strona:Maria Rodziewiczówna - Czahary.djvu/77

Ta strona została przepisana.

przyjęcia. — Spódnicą otarła jeden róg stołu i postawiła przed Zośką szabasową bułkę na fajansowym talerzu i śledzia.
Ale Zośce jeść się odechciało, wzięła z rąk Moszki kontrakt i zobaczyła czarno na białem, że żyd istotnie ratę dzierżawną z góry zapłacił — że mogła tedy upomnieć się u Karola o 500 rubli, ale do Czaharów przed upłynięciem roku prawa nie miała i osiąść w nich nie mogła — nawet w tej chałupie. Złożyła papier i czuła, że bezmierna gorycz i słabość ją ogarnia. Zamyśliła się tedy chwilę bezradnie.
Kasjan za nią do izby wszedł i zrazu zajęty był tylko sobą. Zaczął myszkować po kątach, zwiedził alkierz, sień, komorę, zajrzał do szafy i pieca, uczynił popłoch wśród kur, rozpędził bachory, wygnał chłopów i po chwili zdobył garnek krupniku, trzy bułki, butelkę wódki i pęk obwarzanków. Zasiadł wśród tego na ławie, opodal Zośki — i począł zajadać, jak wilk, rozglądając się i nadsłuchując.
Gdy głód zaspokoił, resztę zostawił Maksymowi — sam zapalił papierosa i zmrużywszy oczy, zdawał się drzemać, o ścianę oparty. Ale oczy jego widziały wszystko, ale uszy słyszały każde słowo, a mózg zbója i awanturnika kombinował.
— Macie rację, Moszku — rzekła spokojnie Zośka. — Zapłaciliście — Czahary do roku wasze. Odtąd zaś oznajmiam wam, żebyście nie