Spendowski, do którego się Zośka udała z prośbą o pośrednictwo w sprawie dzierżawy Czaharów, obiecał najsolenniej «wpłynąć» na pana Karola o zwrot pobranych nieprawnie 500 rubli, ale dnie i tygodnie mijały bez odpowiedzi. Dziewczynę żarła nuda i troska, mieszkała jeszcze u Bajkowskiej, ale któregoś wieczora Emilka oznajmiła jej, że Wilbik się oświadczył, a zatem kształcić się dalej niema racji, a stara Bajkowska poczęła napomykać, że na salkę trafia się lokator, urzędnik z policji, osoba bardzo godna i przy traktjerni użyteczna. Czuła Zośka, że odejść musi, ale gdzie? Poszła tedy raz jeszcze do Spendowskiego, ale ten strapiony i zażenowany wyznał, że pan Karol o zwrocie pieniędzy dobrowolnie nie myśli — i że mu ostro odpowiedział:
— Zaczęła się sądzić — niech się sądzi o wszystko.
Pomimo dyplomacji Spendowskiego, poczuła też Zośka, że jurysta jest jej niechętny — ponieważ wskutek jej protestu, ominęło go hono-