Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/47

Ta strona została przepisana.

stronach. Sprzedała majątek — zagranicą bawi stale. Chłopaka wywiozła i rzuciła obcym ludziom, wyhodował się bez matki i domu, bez wspomnień i tradycyj. Taki został! Teraz nie wiem dlaczego — ten ojciec prawdziwy go sobie przypomniał.
— Ten ojciec — Glebow!
— Tak.
Spojrzeli na siebie z jednakim wstrętem i ohydą. Potem Świda boleśnie się uśmiechnął, a Gregor zamruczał:
— I stanie się, że ja z jego ręki padnę, albo on z mojej. Jedna droga — ha — jedna droga!
Zaśmiał się i on gorzko.