od wszelkich religijnych ceregieli. Dobre to dla pospólstwa.
— Naturalnie! — potwierdził z przejęciem Sewer.
— Następnie, z łaski najjaśniejszej, przyjęty jesteś jako kornet do Złotej Gwardji. Łaska to wielka, dla mnie uczyniona. Już w zbroi wiernego sługi i poddanego, przedstawię cię najwyższemu obliczu! Cha! cha! Marzyłeś ty kiedy o podobnem szczęściu?
Znowu Sewer sekundę milczał. Druga sylwetka przemknęła mu w myśli, olbrzyma Gregora, demonicznie piękna, miała zapał bohaterstwa i wielkiego swobody ruchów odrodzenia.
Machinalnie, czując wzrok generała na sobie, potwierdził:
— Tak, nie marzyłem!
Ale oczu nie podniósł długą chwilę.
— Te dwie rzeczy załatwiwszy, jesteś a flot w Petersburgu. Zanim cię nie poznam, czerpać możesz bezkarnie u mego bankiera i robić, co się podoba. Dwóch rzeczy nie znoszę: kart i demokracji. Jeśli się tego strzec będziesz, pozostaniemy w najlepszej komitywie. Jeśli nie, stracisz wszystko, odeślę cię do dóbr w Samarze i tam odpokutujesz, ile mi się podoba. To koniec mych rad i wymagań. Masz swe apartamenty, konie, służbę, pieniądze, młodość, piękność. Un, deux, trois, capitaine et roi! Koledzy cię nauczą reszty, kobiety nie dadzą próżnować, ja zaś zamawiam cię tylko niekiedy na oficjalne wizyty.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/77
Ta strona została przepisana.