Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/87

Ta strona została przepisana.

pan i pomów z hrabianką. Ma złote domino na sobie.
Wstała, włożyła maskę, i zanim się opamiętał, już jej w cieplarni nie było.
Ruszył opieszale ku salonom, gdy mu drogę zastąpił generał-ojciec.
— Mówiłem już z hrabią! — rzekł. — L‘affaire est dans le sac! Ty załatwiłeś się z dziewczyną?
— Wcale nie i straciłem ochotę.
— Jak chcesz, ale jutro wyjedziesz do Samary bez grosza! Nie znoszę żartów w poważnej sprawie!
Sewer popatrzył mu w oczy i zadrżał. Zrozumiał, że był wzięty w sieć bardzo mocną, trzymano go tem, bez czego jużby żyć nie potrafił — pieniędzmi.
Schylił głowę pobity i pokorny.
— Zapłacę jej za to! — zamruczał wściekły, kierując się w stronę złotego domina.
Zapanował jednak rychło nad sobą, zaczepił z uśmiechem zamaskowaną i zamieniwszy parę słów banalnej rozmowy, zaprosił do walca.
Po przetańczeniu, podał ramię i poczęli się przechadzać. Dziewczynę nie bawiło udawanie, milcząca była i jakby zalękła. Wreszcie nieśmiało się odezwała:
— Pan hrabia mnie poznał. Ja tak nie lubię udawania. Proszę więc być sobą i rozmawiać nie z maską.