— Nie — oburzyła się.
— Łaje?
— Nie.
— Inną lubi?
— Nie.
— Pije? Marnuje czas i pracę? Nie pilnuje chaty?
— Nie.
— No, to co ty gadasz? Mówił tobie, że nie lubi?
— Nie mówił, ale ja wiem.
— A ty dobra dla niego?
— Czemu nie, dobra.
— Pokaż twoją rękę prawą.
Pani Aniela podała rękę, poczernioną zlekka sadzami. Dziad ją obejrzał, pomacał kościstemi palcami.
— U ciebie ręka miękka i brudna. To znaczy, że ty nierządna i leniwa. To i za to ciebie mąż nie lubi. Ty jemu nie żona w chacie, ale wiedźma. Ty-by chciała, żeby człowiek wiedźmę kochał? Ty ranki przesypiasz, ty dnie przepróżnujesz, ty o jego dobro nie dbasz, ty dostatki jego marnujesz, a chcesz, żeby on o ciebie dbał? Tak-ci wasza zgoda poszła precz z chaty, tak pójdą ład i dobytek, a przyjdą złe nałogi i robactwo i nędza. A wszystko przez te ręce twoje niepracowite, przez te ręce nieporządne. Tak-ci ja radę dam, ale ziela nie dam, bo żadne ziele na złą babę nie poradzi, żadne ziele do złej człowieka nie nawróci.
Podniósł oczy znowu na nią surowe, gniewne:
— Tak ty do domu wracaj i najpierw przed księdzem, a potem przed mężem się pokaj! Ręce i nogi jego ucałuj, bo on dobry, że ciebie dotąd, jak wiedźmy, nie wygonił. A potem sobie na ambit weź, żeby nie słońce ciebie, lecz ty słońce budziła, żeby ty je cały dzień wyprzedzała. Takoż na nogach wiecznie trwaj; niech z ciebie płynie znój, a nie łzy; niech ciebie nie mąż napędza, lecz własna ochota; niech sąsiedzi nie ciebie widzą, ale twoją robotę! A te leniwe i brudne
Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny chleb.djvu/128
Ta strona została przepisana.