Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny chleb.djvu/195

Ta strona została przepisana.

wie, boć jakież to życie i użycie w porównaniu do twego funduszu? Tam byłbyś wśród swoich, tu jesteś jak na wygnaniu. Tambyś mógł pracować dla siebie i kraju, a tu wegetujesz.
— A jakby tam ze mną było, jak z Makarową?
— Co to znaczy?
— A to widzisz była u mojej matki pokojówka z drobnej szlachty. Pokochali się z chłopem Makarem, on chciał wiarę zmienić, ale nie wolno było. Tak się pobrali w cerkwi, ale sercem byli inni, a takie uparte oboje, że dzieci, a mieli ich pięcioro, nie chcieli chrzcić po rusku. Co oni za historję przeżyli, toby trzy tomy spisać można! Stracili ziemię, grosz, dobytek, chatę, odbyli więzienie, zsyłkę — wszystko! No, jego gdzieś tam zamęczyli, a ona przekradła się do Królestwa. Dzieci wysłali za granicę, do Ameryki a ona osiadła w jakiejś mieścinie, tam u was. Teraz po manifeście wróciła, za kucharkę u nas służy, dzieci też wróciły, służą u Herburtów w ekonomji. To opowiada, że tam u was w tem miasteczku, to drwili z jej mowy, przedrzeźniali, a dzieci kamieniami jej szyby tłukły, nazywając «ruską duszą». Ot, rozgadaj się z nią kiedy, to ci sama opowie.
— Wy wszyscy na żartach się nie znacie i jesteście okropnie obraźliwi.
— Bo nam dodajecie! A my co winni? Język się psuje, nie dziw. A tak my teraz więcej po polsku mówimy, jak za polskich tu czasów. Wtedy mówili prawie wszyscy po chłopsku, ty nazywasz to dzikim idjomem, a litewski statut tak pisany i w rodowych dokumentach pokażę ci sprawy i wyroki sądowe i królewskie nadania w tym języku. A jaż tam na całe życie był cztery lata w Warszawie, a potem już w Moskwie. A jak wróciłem, to w moim fachu najwięcej z chłopami obcuję i rozmawiam.
Można zapomnieć, nie to zepsuć mowę. A mam papier w dokumentach, że Hrehorowicz Semen z Ozera