Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

— Aha — był wuj w Konotopie! I panna mi się sama oświadczyła, i Bohuszowa idzie zamąż za Wyporka?
— I Nieumierszycki dostał posadę!
— A właśnie to ostatnie jest prawda! Wyobraźcie sobie — dostał! Będzie swym pesymizmem truł powietrze w województwie.
— A coś niecoś z kredytu inwestycyjnego połknąłeś?
— A poco? Kiedy się mam żenić z Horniczówną.
— To pan już do Afryki nie jedzie? — spytał Sawicki.
— Ale jedzie, jedzie! Z hrabią Wiesztorpem polować na lwy i hipopotamy!
— Wuj nafaszerowany wiadomościami z Konotopu. Ale czekam najważniejszej! Że jestem pod zarzutem pastwienia się nad dziećmi i mordu niewiniątek ukraińskich.
Nawet Białozor i Ida spojrzeli na niego.
— A tak. Była w sejmie interpelacja klubu ukraińskiego — gdzie z imienia i nazwiska jestem oskarżony. Byłem już wzywany w tej sprawie do województwa.
Było coś tak absurdalnego w zestawieniu wesołego, łagodnego Jelca z „mordem i pa-