w rubryce dochodu. Gdy po przyjeździe siedmiorga Nieumierszyckich na jego koszt i utrzymanie, nie zapłacił 20 procent kawalerskich — otrzymał ostry monit i nakaz dopłaty. Gdy był nieurodzaj siana, lub bydło niesprzedane z roku na rok — nieprzyjmowano jego cyfr — rachowano „wedle normy“. Gdy się na to zbuntował i w roku następnym zestawienia rachunków nie przesłał — godząc się na „normę“ ukarano go pieniężnie.
Ostatecznie płacił, pożyczając na weksle lub sprzedając, co mógł i miał, za pół darmo. Teraz z musu doszedł do zupełnej tępości i nierozumienia swego położenia.
Inspektorat skarbowy był to piętrowy gmach — w którym pracowało kilkudziesięciu urzędników. Pisali, rachowali, mieli ciężką, nudną pracę.
Musieli żyć, utrzymać żony i dzieci! Było im ciężko, narzekali na biedę. Zatracali w tem zajęciu wszelką inicjatywę, myśl twórczą, rozwój umysłu — stawali się maszyną. Coby było z ich życia, gdyby ich pozbawiono urzędu. I było takich setki tysięcy, — i przybywało więcej, więcej w miarę skomplikowania spraw i interesów.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/173
Ta strona została uwierzytelniona.