Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

fesora Szczytta, Terka pójdzie do Nazaretanek — a ja będę hodować plemię Nieumierszyckich i pomagać Kuleszy! No teraz chodźmy spać!
— Dźwiga się Nietroń — rarogów! — rzekł Jelec. — Ale i drużynę ma wuj Antoni karną i sprawną!
— Bo sam jest karny i sprawny swym obowiązkom i stanowisku! — ozwała się Ida. — Autorytetem trzeba być — żeby go mieć dla innych. Narzekanie na rozwydrzenie młodych to niesłuszna napaść. Żebyśmy byli dziećmi Protasewiczów bylibyśmy jak oni.
— Patrzcie jaka mądrala! — zaśmiał się pan Michał.
— A pewnie! Myślę nawet, że i stryj w tej kompanji — polowałby z dygnitarzami i zasiadał w siedmnastu urzędowych komisjach i był przekonany, że jest wielką figurą i działaczem.
— I podpisywałbym weksle, i żyrował i węszył za kredytem.
— Kto wie — może!
— Warto tyle milczeć, żeby wreszcie przemówić takiem głupstwem. A ja byłem pewny — że masz dla mnie respekt i uzna-