Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

pożyczył nam Mejerson na dzierżawę cegielni — na dwadzieścia cztery lata i jakoś wypłacaliśmy. A wtedy przyszło nieszczęście: Wacław dostał zapalenia płuc, bo się przeziębił przy zwózce siana z błot — i w dwa tygodnie zmarł. A jednocześnie przyjechała z bolszewji stryjenka wdowa i niedołężna i takeśmy we trzy z dzieckiem zostały w tej pustce. Oprzytomniałam dopiero — jak urząd zjechał do szacunku majątku dla podatku spadkowego. Wtedy poratował mnie radą i opieką pan Protasewicz. Wyrobił, że mi ten podatek rozłożyli na lat kilka — i otrzymałam parę tysięcy kredytu wekslowego na inwestycje — jak się to teraz nazywa, ale poszło na zaległe podatki — na najpilniejsze spłaty.
I były ciągłe takie kredyty: a to siewny, a to żniwny — i pan Protasewicz zawsze mi pomógł, żebym coś dostała i łatało się jedno drugiem.
Aż oto w zeszłym roku, przychodzi, że dług tego ruskiego banku przejęło państwo polskie — i należy się ode mnie z Moroczny pięćdziesiąt tysięcy złotych, które wpisano na hipotekę — i zaległości za te wszystkie lata dwadzieścia tysięcy do