Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

rzyłem Anglikowi naszą decyzję — znowu powiedział „all right“ i podał nam rękę; Stefan na pożegnanie dał mu dziesięć franków i powiedział: „have a drink!“ — frazes jedyny, którego się nauczył po angielsku.
„Roześmiał się — wziął — i dał nam notatnik, żeby mu wpisać wyraźnie nasze nazwiska, wiek, narodowość i wyznanie — a wreszcie powiedział: „well, well — August!“ i pojechał. Mieliśmy potem afrykańskie lato!
„Oj, Thais, — w takiej imprezie najcięższe jest schamienie ciała i nabranie wytrzymałości na brud, obcowanie z chamstwem, ich mowy, obyczajów, niechlujstwa, ordynarności, mściwości i łajdactwa. Pięść, nóż, kopniaki, złodziejstwo — na to trzeba być przygotowanym i obronnym — i pozornie stać się podobnym. Żeby nie Stefan zginąłbym w pierwszem zetknięciu, ale jego zahartował byt sołdacki — sam się obronił i mną kierował.
„No i stosunki pracy. Z jednej strony wyzysk drapieżny — z drugiej nienawiść, lenistwo, mściwość, niesumienność, triumf motłochu nad pracodawcą przy każdej sposobności, gdy można go zrujnować, zaszko-