Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

Od kilku miesięcy wskutek śmierci głównego inżyniera posadę zastępczo powierzono Stefanowi — ja musiałem wyręczać pana State, który został ciężko okaleczony na polowaniu.
„Coprawda nie targowaliśmy się, ani drożyli. Trudno; stał się wypadek, katastrofa! Białych tu niema wielu do wyboru, a nim z Anglji sprowadzą „on se debrouille“, jak mówią Francuzi. No i tak się to pchało zanim pan Jankins — szef firmy zjechał — ale sam! Rozejrzał się, nos wszędzie wetknął, ze Statem pobełkotali, fajki z zębów nie wyjmując, i zawołał nas do kantoru. No i, wyobraź sobie, proponuje byśmy te zastępcze posady zachowali — i kontrakt odnowili na następne dwa lata. Stefan się śmieje. Z szofera na inżyniera bez dyplomu, to znaczy z pensją szoferską. A ja mówię: chcę do domu wrócić, i ożenić się — dziesięć lat na to czekam! A on powiada: ja czekałem czternaście, zanim się dorobiłem tyle, żeby żonę i rodzinę utrzymać. I wyjmuje księgę i zaczyna nasz czas owego zastępstwa obliczać i płaci.
„Stefan ścichł — a Jankins mu kładzie czek i mówi: oto mój dyplom — a potem