Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaśmiał się Sawicki, ramionami ruszył — i odszedł.
Oddech miał cuchnący wódką.
— Biedaczysko! — pomyślał Białozor, patrząc za nim.
I została po szoferze-rozbitku w stancyjce, gdzie parę miesięcy spędził — nad posłaniem Michasia na ścianie — kusza, odrobiona z całą precyzją i mistrzostwem pierwotnej mechaniki...