że zamiast własne dzieci, na starość musimy żenić braterskie. Oto, co mogą kaprysy kobiece i plotki ludzkie!
Przyjął z rąk panny Stefanji kieliszek wina i dodał:
— Żal poniewczasie nic nie wart. W ręce pani, panno Felicjo, za pomyślność przybranych dzieci!
Wypił, pocałował ją w rękę i począł się żegnać.
— Idę na ciężką bitwę: prosić, błagać współbraci, aby zechcieli nie dać się obdzierać. Do widzenia państwu! Zapraszam się jutro na obiad!
Był już na dziedzińcu, gdy się obejrzał.
— Ależ jeszcze, Adaś! Chodź tu, chłopcze!
Wziął synowca pod rękę i odprowadził parę kroków na stronę.
— Załatwiłem twoje małżeństwo. Pani Zofja się zgadza i błogosławi i naturalnie nie daje posagu. Ale o to mniejsza. Zebrało się u mnie znowu trochę, to dla niej przeznaczę, aby wam nic nie brakło. Wyprawą zajmie się Rita. Ślub za rok, a przez ten czas dziewczynę oddamy też Ricie; niech jadą razem zagranicę i dokończą już bez ciebie edukacji. Omówiliśmy i tę kwestję zgodnie z matką.
Adaś słuchał, bliski mdłości i płaczu.
Zrazu nie rozumiał, potem ogarnęła go rozpacz.
— Stryju, co stryj zrobił! — jęknął.
— Co? Może się już rozmyśliłeś? Nie kochasz jej?
— To nie, ale...
— Kiedy nie, to poco mnie straszysz! Zrobiłem, co się należało i co było moim obowiązkiem. Wszystkie twoje „ale“ załatwiaj z panną i z Ritą; ja na nic nie mam czasu. No, bądź szczęśliwy, chłopaku! A pamiętaj, że od tej chwili stajesz się człowiekiem, głową przyszłej rodziny. Trzeba ci być trzeźwym, stałym, spokojnym, a nie chorobliwie wydelikaconym marzycielem i utopistą. Kochaj i myśl zdrowo!
Na zakończenie tej nauki życiowej, pan Erazm chłopaka uścisnął i oczami poszukał Kostusia.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Jaskółczym szlakiem.djvu/183
Ta strona została przepisana.