— Owszem, jeżelibyś tego żądał. Gdy Adaś się ożeni, a zanim ty sobie upatrzysz inną towarzyszkę, gotowa jestem z tobą tym trudem się podzielić!
— Na życie zatem, bo ja się nie ożenię! Ty wiesz, że już i to marzenie pożegnałem na zawsze!
— Ej, Szymku, a mnie się zdaje, że ty dopiero tu żyć zaczniesz! Człowieka nie czyni matura ani dyplom, czyni go trud i ból! Kochanie twoje to był szał, praca twoja to była fantazja, studja twoje to było zabicie czasu, nauka to było dążenie, by czemś być w ludzkości! Teraz stoisz na drodze, która nie wiedzie do sławy i zaszczytów, nie nęci wygodą ani zabawą, nie daje u kresu pomnika i lauru, ale będziesz na tej drodze czuł, że prosta, więc ją uszanujesz.
Rita cierpiała za niego. Życie przeżyli wspólnie na szerokim, bujnym świecie. Wiodły ich wszędy dotąd wolny wybór i powołanie byli swobodni!
Teraz on szedł jak rekrut do wojska, a ona go żałowała jak matka chłopaka, który stanął do szeregu.
Myślała, że termin się odwlecze, aż oto dzień poboru przyszedł i los padł na niego.
Cóż miała dać, by mu dolę lżejszą uczynić? Tylko swoją swobodę i tej mu nie żałowała, byle chłopak nie stchórzył, nie zdezerterował, wytrwał.
Szymon już się nie wahał. Widział swój obowiązek, widział drogę, rozumiał położenie.
Stryja kochał jak ojca. Ricie wierzył bezwarunkowo, czuł, że poświęcić się musi.
Oczy jego stawały się coraz smutniejsze i cofały w głąb, brózdy na czole odcinały się wyraźniej.
W tej chwili był bardzo podobny do pana Erazma.
Rita nie nalegała więcej.
— Te zagony, gdy falują zbożem, cudne są — zaczęła mówić. — Chodzi po nich cichutka piosenka i zapach rzeźwy, a człowiek staje się prosty, cierpliwy, cichy. Niebo tu bliższe niż wszędzie. To niebo, które daje skwary i deszcze, urodzaje i klęski; obcuje się z niem nieustannie. A i zimy nie straszne i nie nudne!
Strona:Maria Rodziewiczówna - Jaskółczym szlakiem.djvu/236
Ta strona została przepisana.