— Bardzo szczęśliwie, bo już panu drugiego kłamstwa nie daruję, choćbym nawet złożyła małżeńską przysięgę. Proszę to zapamiętać!
Raczyła podać mu rękę, ale pozostała nachmurzona i Kostuś wyznał w duchu, że żartować z nią byłoby niebezpiecznie.
U progu odprawiła go.
— Proszę mi jeszcze darować godzinę! — prosił pokornie.
— Jeszcze panu dokuczą te godziny. Niech pan idzie do ciotki!
— Co mi tam ciotka teraz! Rozkochany jestem w pani bez pamięci!
Ogarnął ją ramieniem. Usunęła się zręcznie.
— Idź pan! — rzuciła gniewnie.
— Przecież jestem pani narzeczonym!
— Więc?...
Spytała takim tonem, że mu krew nagle zamarła.
Cofnął się onieśmielony, a ona znikła za drzwiami.
Postał chwilę i głową potrząsnął.
— Widzi mi się, że z republiki wpadłem pod absolutną monarchję i prawa drakońskie. Cré nom, żebym jej tak nie kochał...
Homeryczną ucztę duchową miały plotki okoliczne.
Zakipiało, rozprysły się na wsze strony, opowieści, krytyki, komentarze, drwiny, oszczerstwa, bajki.
Różyccy nie schodzili z ust wszystkich znajomych i nieznajomych, bliższych i dalszych.
Ponieważ zaś pan Erazm całe życie ludziom pomagał, a długi wdzięczności spłacają się obmową, krewnych zaś nie posiadał, więc był rzucony na pastwę złych języków.