Strona:Maria Rodziewiczówna - Jaskółczym szlakiem.djvu/59

Ta strona została przepisana.

— No, to wybór karjery niezbyt urozmaicony. Jeneralne powołanie na rolników i basta!
Zaśmiał się Kostuś, śmiał się i Różycki, wcale nie wesoło jednakże. Panna Felicja wtrąciła praktycznie:
— Nieco posagu i nam zdałoby się, kupilibyśmy sąsiednią fermę. Chłopiec musiałby w domu siedzieć, gdyby miał na trzech roboty.
— Bardzo cioci jestem obowiązany, alem zupełnie ze swojego funduszu i zajęcia zadowolony.
— Wierzę. Trzy ćwierci czasu spędzasz na bałamuctwach; oho, ale to się skończy, bądź pewny. Ojciec i ja zechcemy nareszcie spocząć. Ach, przecie widzę las nietknięty! Jakże tu pięknie!
— To już rogalskie bory.
— Z pana bardzo zacny gospodarz.
— Przecie odkryłaś pani we mnie przymiot. Tak, lasy, to moja słabość. Kocham je.
Spojrzał po odwiecznych drzewach z uśmiechem czułym i jął pojedyńcze gatunki i wartość ich wyliczać Kostusiowi.
Posuwali się raźno naprzód w cieniu przepysznym, pełnym świeżych woni żywicznych i świergotu ptasiego. A wnet za lasem wybiegła czwórka w pola orne, wśród których i dwór królował w kotlinie, kędy rzeka biegła. Dwór zdala świecił murowanemi ścianami, które kryły dachy siwe lub czerwone, a do gościńca wyciągał się szpaler topoli włoskich.
— To mi Sadyby tak żywo przypomina! — westchnęła panna Felicja.
— Ejże, za wiele dla Rogalów honoru! Sadyby o wiele okazalsze.
A Kostuś. rozglądając się wokoło, zauważył:
— Od chwili wjazdu do kraju, jedna mnie kwestja zaciekawia: jak można dać radę takim obszarom? Z tego dałoby się wykroić dziesięć porządnych ferm francuskich.
— Toteż my bardzo niedostatecznie dajemy radę. Do pracy braknie rąk, do nadzoru sił i znajomości. Miewamy wskutek tego na dziesięć lat cztery nieurodzajne, i majątek, jak kochanka, tego