Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tatusiu, a mnie Fräulein nie chce dać kartofli — wtórował drugi.
Zaremba rozpoczynał śledztwo. Kto zabronił, dlaczego? Dzieci powinny wszystko jeść, bo w przeciwnym razie rozdelikacają się i uczą napierania i łakomstwa. Matka protestowała, cytując przepisy doktora, dzieci się skarżyły, że są głodne i dostawały, o co prosiły. Że były nazajutrz chore z przejedzenia i użycia zbyt ostrych przypraw i napojów składano winę na służbę i bonę, że zapewne dały im coś niezdrowego, lub na doktora, że leczyć nie umie.
Czas, zbywający od snu i jedzenia, dzieci spędzały na zabawie. Bona musiała umieć je zająć, żeby nie nudziły matki, która, nic nie robiąc, była wciąż czemś zajęta.
Do pomocy w zabawie służyły stosy zabawek. Szafy i stoły pełne były zbytkownych cacek, prezentów wszystkich babek, ciotek, kuzynów i kuzynek. Dzieci były niemi tak przesycone, że cieszyły się zaledwie kilka godzin, potem niszczyły, tłukły, rozdzierały i rzucały.
Gniewała się za to nieposzanowanie i swawolę pani Zarembina na piastunki i bonę, ale gdy te zabraniały dzieciom bawić się w ten sposób, dzieci podnosiły wrzask i bunt, szły na skargę do matki i w rezultacie znowu strofowano bonę i piastunkę. Zaprowadzono tedy taki porządek: dzieci wszystko łamały i psuły, a opiekunki zniszczone zabawki uprzątały do szaf i komód.
Zarembina zaś była za leniwa, żeby zlustrować