— Co to stara Jankowska na ciebie donosi, jakobyś nie chciał dać tej małej swojej na zabawę panience?
— Jankowska przyszła — pyta — czy mała czysta, powiedziałem, że dla mnie czysta, pyta: czy ma wszy? Powiadam: wam ich nie naniesie. Pyta: czy zdrowa? Powiadam: jak chora, to jej nie tykajcie, to was nie zarazi. A wreszcie powiada, że ją zabierze do pałacu. Więc ja jej na to powiedział, że jak do pałacu, to ona i za brudna, i za głupia i ręczyć nie mogę za zdrowie i że jej nie puszczę. To ze złością poszła.
— Jankowska źle spełniła polecenie. Moja mała chce się bawić z twoją i to moja żona pozwala jej przyjść do dzieci. Zaprowadź ją tedy zaraz do garderoby.
— Kiedy, proszę pana, dziś to naprawdę straszno. Ona chrypie od kilku dni, może być krup.
— W takim razie nie, nie prowadź, aż będzie zupełnie zdrowa.
Gedras umknął co rychlej z przed pańskiego oblicza i od tej chwili Mańka nie pokazała się na dworze.
Ale, niestety, nie zapomniano o niej w pałacu, co dzień ktoś się o nią dowiadywał.
— Chora leży — odpowiedział stróż.
Chatę na klucz zamykał, gdy wychodził, a gdy spał, to się ze środka ryglował. Jednakże Jankowska złość ku niemu czuła, poczęła szpiegować i wreszcie rzekła pani:
— Chora, chora! To niechby doktór ją obejrzał.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.